Drugi poród: w czym może być lepszy od pierwszego? Jak blogowanie pomogło mi przy porodzie?

Im bliżej było do terminu drugiego porodu tym głośniej brzmiały moje modlitwy: „Boże, błagam tylko nie vacuum” albo „Poproszę krótki naturalny bez nacięcia i bez bóli krzyżowych”. Teraz kiedy jest już po, można powiedzieć, że jedna modlitwa została wysłuchana – vacuum nie było, druga chyba nie dotarła, bo skończyło się cesarskim cięciem…

Jak było za pierwszym razem?

Ze względu na taka historię twierdzę, że teraz miałam 1/2 porodu naturalnego i cesarskie cięcie. Przed pierwszym porodem chodziliśmy na szkołę rodzenia. Nie wiem, czy ja ich słabo słuchałam, czy może jednak jestem człowiekiem, który musi do pewnych rzeczy dojrzeć na podstawie własnych doświadczeń. Pierwszy poród był jednak totalnie chaotyczny w moim wykonaniu, zero wiedzy, co mnie czeka, bóle krzyżowe przez wiele godzin sprawiały, że czułam się jakby ktoś ciął mi plecy na zmianę piłą i żyletkami, a na koniec jeszcze wciskali ten mały odkurzacz w nienaturalnym kierunku przez kanał rodny… No do takich rzeczy to się chyba nie da przygotować? No bo jak?

Medyczna historia drugiego porodu

Osoby odwiedzające mnie regularnie w mediach społecznościowych znają już większą część historii mojego drugiego porodu, a do pozostałych krótkie wprowadzenie: na koniec 41 tygodnia zgłosiłam się do szpitala bez żadnych symptomów zwiastujących chęć wyjścia naszego syna na ten świat. Rozwarcie ledwo 1 cm, skurczy zero, wody na swoim miejscu. Zapadła decyzja: w sobotę preindukcja porodu za pomocą tzn. balonika, w niedzielę wywoływanie porodu (podawanie oksytocyny). Niedzielne wywoływanie nie wywołało porodu, od 7 do 15 kiedy miałam podawaną oksytocynę były skurcze, ale po odłączeniu kroplówki naturalnie się wyciszyły. W poniedziałek „sprawdzili warunki” i kolejny raz wsadzili balonik, a na wtorek zapowiedziano kolejne wywoływanie. We wtorek od 7 znowu wywoływanie, tym razem skurcze były silniejsze i zaczęły się już moje naturalne, skąd wiem? bo te niedzielne lekko przechodziły na plecy, a te wtorkowe to już petarda krzyżowych… o 15 badanie lekarza, przebicie pęcherza płodowego, moc i częstotliwość skurczy zwiększyły się jeszcze bardziej. Później dostałam preparat przyspieszający rozwieranie szyjki macicy. Wszystko na nic, bo około 19 okazało się, że młody źle wstawia się główką, nie ma oczekiwanego postępu porodu i zapadła decyzja o cesarskim cięciu.

Drugi poród – w czym może być lepszy i jak blogowanie pomogło mi przy skurczach?

Kiedyś czytałam o tym jak oddychać przy porodzie, czytałam też o tym, że dobrze jest spać między skurczami. Tak dobrze czytasz – SPAĆ! Myślałam sobie: „ciekawe jak?” Przed drugim porodem pomyślałam sobie: „promuję się w internetach jako produktywna mama to postaram się mieć najbardziej produktywny poród jaki mogę” I może brzmi to komicznie i głupio, ale dawało mi siłę! Naprawdę przećwiczyłam oddychanie przeponowe, robiłam to kilka razy dziennie, żeby w trakcie skurczy nie mieć problemu z wejściem w rytm, w szpitalu słuchałam zaleceń lekarzy i położnych – kazali chodzić z balonikiem to chodziłam tak, że na drugi dzień miałam nawet lekkie zakwasy, w czasie wywoływania i skurczy nie leżałam ani przez chwilę, siedziałam na piłce, kręciłam biodrami przy krześle, próbowałam chodzić z nogi na nogi opierając się o męża. Kiedy przychodziło apogeum bólu odpalałam sobie w głowie filmik, który wcześniej wybrałam (taki na, którym pytam Marcelinę: „cieszysz się, że będziesz mieć braciszka?” ona krzyczy: „tak”). Ten filmik nadawał się idealnie do produktywnej akcji porodowej. W trakcie już regularnych i częstych skurczy do nikogo się nie odzywałam, a przerwę między skurczami wykorzystywałam na totalne odcięcie się, odpoczynek, taki półsen! Szok było to możliwe. Te wszystkie działania sprawiły, że zupełnie inaczej odczuwałam to wszystko, co się działo wokół mnie. Oczywiście napierd… tak samo mocno jak przy pierwszym porodzie, ale to ja dalej miałam władzę nad swoim ciałem, które mierzyło się z tym bólem. Byłam przygotowana, wyciągnęłam wnioski po pierwszym porodzie, podeszłam do sprawy produktywnie 🙂 Po cesarce kontynuowałam swoją produktywną podróż – kazali wstać po 7 godzinach to wstałam, kazali iść pod prysznic – poszłam, często być i wietrzyć ranę, dużo chodzić. Wszystko robiłam i może dlatego rekonwalescencja przebiega póki, co tak ładnie. Jeżeli planujesz obecnie ciążę albo już jesteś w ciąży podejdź do sprawy produktywnie i przygotuj się na ile możesz na to, co Cię może spotkać. 

A jak było u Ciebie? Albo jak planujesz, żeby było – daj znać w komentarzu, a jeśli chcesz mi sprawić przyjemność udostępnij ten wpis?

Jak zmienia się życie po porodzie? 5 zmian na lepsze.

 

3 Replies to “Drugi poród: w czym może być lepszy od pierwszego? Jak blogowanie pomogło mi przy porodzie?”

  1. Martyna pisze:

    Czytałam obie historię porodowe i szczerze mogę rzec że wiem co przeszłaś bo miałam to samo tylko że odwrotnie najpierw cesarka przy córce po której bardzo szybko doszłam do siebie są teraz po 7 latach poród z pomocą z „zewnątrz” vaccum przy pomocy którego powitalam na świecie syna tego wymarzonego .. i tak jak twój mąż dostrzegł krwiaka tak np mój zauważył to w momencie gdy był już na etapie zanikania … Ja widziałam go odrazu po porodzie 😊 poród vaccum uważam za sto razy gorszy od cesarki na zimno … No czas rekonwalescencji sporo wydłużony … Jak po cesarce odważyłam się na miłosne uniesienia po 3 tyg od porodu tak teraz unikam tego jak ognia .. minął 5 tydzień i za żadne skarby nie zamierzam zaprzestać w najbliższym czasie celibatu choć mąż już nie wytrzymuje … 😂😂

    • Magdalena Far pisze:

      Cześć Martyna!
      łączę się z Tobą, na samo wspomnienie vacuum odczuwam dyskomfort w kroczu 😉 mimo, że to już 6 lat minęło. Jedyne, co pozostaje to myśl, że co nas nie zabije to nas wzmocni, szybkiego powrotu do formy życzę kochana!

  2. […] Aktualizacja: jestem już po drugim porodzie, o którym możesz poczytać tu: Drugi poród – w czym może być lepszy od pierwszego? […]

Leave a Reply