FinBlog 2015 – co tam robiłam?

Godzina 5 minut 30… szybkim krokiem podążam w kierunku poznańskiego PKSu. Punktualnie o 6 odjeżdżam autobusem w kierunku Warszawy. Miasto to zawsze wydawało mi się jakieś takie szare… Tym razem – pierwszy raz, było inaczej, może udzielił mi się entuzjazm i podekscytowanie związane z tym wszystkim, co miało się wydarzyć w ciągu kolejnych 36 godzin, a może Warszawa po prostu zmienia się na lepsze. Na 14:30 byłam umówiona z głównymi „ogarniaczami” konferencji FinBlog 2015 w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie wspólnie mieliśmy zobaczyć sale przeznaczone na FinBloga. Poszukując miejsca spotkania minęłam wysokiego Pana, który wydał mi się nieco podobny do Marcina Iwucia. Pewności jednak nie miałam – toteż milczałam.  W końcu ujrzałam Michała z jakoszczedzacpieniadze.pl (klik) a wraz z nim wysokiego Pana, który okazał się być Marcinem Iwuciem z Finanse bardzo osobiste (klik) 🙂 Jakoś inaczej go sobie wyobrażałam.

Teraz już tylko czekaliśmy na Pawła z DNA Rynków (klik) . Pawła, który został wybrany na prowadzącego konferencję, Pawła, który się spóźniał, Pawła, który miałby z pewnością ogrom wiernych fanek, gdyby tylko prowadził bloga lifestylowego 🙂

W czasie tego całego sprawdzania sal Michał chodził i powtarzał, że będzie super. Nadawał również Periscope, Marcin sprawdzał, czy prezentacje działają i walczył ze sprzętem, a Paweł przedmuchiwał wszystkie mikrofony i machał nimi przy głośnikach. Mnie zaś przypadło wymagające zadanie przejścia trasą od wejścia biblioteki do sali konferencyjnej i przeliczenia ile strzałek, z jakimi zwrotami musimy mieć. Niestety jak się okazało zadanie średnio potrzebne, gdyż kierownik obiektu (chyba) miał już wszystko „obcykane” : „Trzy potykacze, jeden przy windzie, drugi przy kładce, trzeci za kładką.” – skwitował naszą rozmowę o strzałkach. Czułam niedosyt zadaniowy:) Na szczęście udało mi się przekonać Marcina, żeby udostępnił mi identyfikatory uczestników w celu ułożenia ich alfabetycznie.

Kolejnego dnia od rana…

Dotarłam na miejsce konferencji zgodnie z umową 2 godziny przed jej rozpoczęciem. Czekał już tam Paweł z CodeL10n.com (klik) i niezrównany ochroniarz (#łysyniewpuszczabezindentyfikatora) Daniel. Po chwili dotarł Michał z geekwork.pl (klik) , który był współodpowiedzialny za całe to zamieszanie:) Zapewniam Was, że wraz z rosnącą liczbą uczestników na twarzach prelegentów zaobserwować można było cały wachlarz emocji. Kiedy nie znalazłam Michała z geekwork.pl na liście uczestników to „dla jaj” poszłam zapytać, czy go wpuszczamy. Michał Szafrański z pełną powagą odpowiedział: „Oczywiście, to nasz człowiek przecież.” Wówczas wiedziałam, że to już ta chwila, w której należy im dać totalny spokój i starać się rozwiązywać wszystkie problemy (o ile małe komplikacje przy recepcji można nazwać problemami) z cudownym zespołem, do którego dołączyła jeszcze jedna osoba – Ania.

Goście zaczęli przybywać coraz liczniej, recepcja pracowała na pełnych obrotach. Michał z geekwork.pl nieustannie czuwał i przy odrobinie wzmożonego ruchu od razu pomagał. Uczestnicy uśmiechnięci, zadowoleni ze swojej obecności w tym właśnie miejscu, po prostu przesympatyczni. Jednym słowem ponad 200 osób z powerem do życia. W między czasie wpadł Maciej Samcik z Subiektywnie o finansach (klik) , który chyba dzień wcześniej skoczył ze spadochronem i przeżył. Można? Można:) Michał Pałka ze Live Smartera (klik) przemknął cichaczem. Tylko Zbyszek z App Funds (klik) wyglądał na zupełnie zrelaksowanego, odprężonego inwestora. Cała konferencja bardzo dobra merytorycznie, wzbogacona bonusem inspirująco – motywującym. Będę walczyć o bilety za rok:)

Mam też dla Was zagadkę konferencyjną:

Na liście było 210 osób, nie wszyscy dotarli, na sali było 240 miejsc (kierownik obiektu mi mówił, że dostawiali) – nie widziałam wolnych krzeseł, także tego – jakiś przemyt uczestników, czy macie inne pomysły? 🙂

Po konferencji wdzięczność organizatorów za pomoc, a przecież tak niewiele zrobiłam. Było to bardzo mało, aczkolwiek nigdy w takich sytuacjach nie wiem, co ze sobą zrobić. Moim zdaniem normalne funkcjonowanie w społeczeństwie wymaga od nas czasem zrobienia czegoś dla innych, bez żądania za to podziękowań, wynagrodzeń i innych benefitów.

Na każdej konferencji największą wartością są dla mnie rozmowy z ludźmi. Dlatego trochę żałuję, że nie udało mi się porozmawiać z większą liczbą osób. Rzeczywiście ekscytuję się możliwością poznawania nowych ludzi, każdy taki inny, każdy taki ciekawy, każdy taki cudowny. Pewnie brzmi to dziwnie, ale ja naprawdę kocham ludzi. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy kochają mnie, bo generalnie bywam męcząca (zapytaj Darka:) ale staram się  tym nie przejmować.

Z tego miejsca dziękuję wszystkim, którzy przybyli na konferencję, z którymi mogłam pogadać, dziękuję tym którzy się do mnie uśmiechnęli, dziękuję organizatorom, którzy dali mi szansę bycia w dream teamie recepcyjno-pomagającym:)

PS. Podobno Comic Sans to absolutnie niepoważna, nieprofesjonalna i zabroniona czcionka. Nigdy jej nie używałam to też nie miałam okazji się wcześniej tego dowiedzieć 🙂 A sama czcionka mi się podoba. Czyż nie czyni mnie to młodszą 🙂 ?

Spodobał Ci się ten tekst? Daj szansę innym go przeczytać – podziel się w social media:)

 

2 Replies to “FinBlog 2015 – co tam robiłam?”

  1. Paul Tomkiel pisze:

    Jeżeli podoba Ci się Comic Sans czyni Cię to ultramłodą, bo to oznacza, że minęły Cię czasy kiedy ta czcionka była absolutnie wszędzie 😀

Leave a Reply