Wychowanie dzieci to radość i partyzantka zarazem.
(Ed Asner)
Czy macierzyństwo dotyka faceta?
Godzina 5:30 rano, słyszę, że mała już nie śpi. Wstajemy. Tata oporządza niemowlaka, a ja w tym czasie oporządzam siebie. Po chwili wracam z łazienki i zastawiam sute śniadanie dla mojej dziecinki, co oznacza nie mniej nie więcej niż wytarmoszenie cycka i wsadzenie go do tej małej gębolki. I chociaż nie należę do matek, które karmienie piersią uważają za łatwe, uwielbiam patrzeć jak moja córka spokojnie pije (wtedy kiedy faktycznie tak robi). Teraz, gdy ma już te kilka miesięcy czasem przerywa picie, gapi się na mnie po czym funduje najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu widziałam i pije dalej.
Macierzyństwo męczące
Młoda się już szybko nudzi i niewiele śpi w ciągu dnia. Siedzę i machając zabawkami zastanawiam się, co tam robią u mnie w pracy. Lubię swoją pracę. Lubię ludzi, którzy pracują w firmie, do której miałam szczęście trafić. Tęsknie za nimi. Nawet czasem tęsknie za potyczkami z klientami. Chciałabym już wrócić do pracy…
Macierzyństwo budujące
O! Pypciol się pięknie przewraca z plecków na brzuszek i cieszy się jakby zdobyła największą górę świata. Jakbym była w pracy to bym tego nie widziała… Gdy nie płacze to mogę się na nią patrzeć godzinami i zastanawiać się, nie dowierzać, fascynować się faktem, że z plemnika i jajeczka takie cudo może powstać. To, że była w macicy, a teraz jest tu z nami i nie mażemy sobie wyobrazić jakby to było bez niej, chociaż to dopiero kilka miesięcy minęło od jej wprowadzki, to wszystko razem jest największym cudem jakiego doświadczam każdego dnia.
Gdzie są moje ambicje?
Sława, pieniądze, kariera! Jak fajnie byłoby w życiu osiągnąć coś wielkiego! Chociaż takiego wielkiego w skali lokalnej. Wierzę, że nieustanne rozwijanie siebie pozwala ludziom osiągać sukces (jakkolwiek go definiują). Rozwój (jak wszystko) wymaga jednak inwestycji czasu. Hmmm… Może wynajmę jakąś opiekunkę dla młodej, a sama rzucę się w szał rozwoju? Uwielbiam przecież czytać książki, chodzić na spotkania różnych społeczności, pisać posty na bloga.
Pypciol śpi. Ten spokój na jej twarzy buduje pokój w moim sercu. Serio mówię;) Jestem odurzona miłością do swojego dziecka. Czasem czuje się jak chora psychicznie. Jakąś obsesję mam.
Gdzie jest tamta dziewczyna?
Nawet grzeczne dziecko nieustannie wymaga uwagi. A co ze mną? Ciągle brakuje mi na coś czasu. Jeśli ktoś powiedziałby mi w tym momencie, że czasu mam tyle, co Bill Gates, bo on też ma 24 godziny i po prostu muszę się lepiej zorganizować, to jak Boga kocham, strzeliłabym w pysk! Chociaż przyznaję się bez bicia, że ja jestem w dość komfortowej sytuacji, ponieważ mam wspaniałego męża, a moja córka nie drze się, co godzinę, że jest głodna. Mimo to ciągle mi na coś czasu brakuje…
Od paru tygodni proponuję mężowi, że mu oddam 3 miesiące macierzyńskiego, a sama wrócę do pracy wcześniej. „Buduj więź z córką” powtarzam. Mąż nie wie, że to tylko podpuszczanie (teraz już pewnie wie;) ponieważ nigdy nie oddałabym mu tego czasu. Bardzo się cieszę, że od 17:00 mnie wyręcza we wszystkim oprócz karmienia i mam czas na swoje sprawy, ale zamienić się z nim nie chcę.
Wszystko na wczoraj poproszę
Ciągle łapię się na tym, że chcę od życia wszystkiego i to wszystkiego na raz najlepiej. To bardzo zła i nieproduktywna strategia. Jednak jak kusząca! Muszę się z niej nieustannie nawracać. Wspaniale jednak by było, gdybym mogła pracować w nocy, a w dzień spędzać czas z Pypciolem. Gdyby sen nie był niezbędny do prawidłowego funkcjonowania i nie musiałabym wybierać między tym, co ważne, a tym co ważniejsze. Macierzyństwo sprawia, że czuję się jakbym była ciągnięta za ręce w przeciwnych kierunkach i podejrzewam, że przez kolejne 20 lat się to nie zmieni. Muszę nauczyć się z tym żyć i optymalizować uszkodzenia wynikające z tych pociągnięć.
Zapraszam też do zapoznania się z postem:
Jak pierwsze dziecko zmienia relacje z partnerem?
[…] Macierzyństwo rozdzierające […]
[…] Macierzyństwo rozdzierające […]
Mam ogromne szczęście. Mój mąż spędza z córkami mnóstwo czasu, na wyjazdach dzielimy się opieką po połowie. Każdy ma szansę na czas dla siebie.
My planiwalismy podział macierzynskiego przy drugim dziecku ze względów finansowych. Ale skończyło sie tak, ze minął rpk i macierzynski sie konczy:) bycie z dziecmi to super sprawa, chociaż czesto męcząca bardziej niz pracs
Ciekawa perspektywa. Szczególnie fragment, że nie zamieniłabyś się na macierzyński z partnerem. Moja żona też nie, ale to dlatego jesteśmy na nim razem 🙂
Ja zawsze powtarzam, że człowiek rodzi się kilka razy w życiu 😉 A już z pewnoscią, kiedy przychodzi na swiat dziecko! Ile to nocy spędziliśmy z żoną na planowaniu, jak to podzielimy się obowiązkami itede… A potem, jak to wszystko okazało się zupełnie inaczej 🙂 I jak trzeba wszystko od nowa poukładać! Jakby człowiek narodził się na nowo… 🙂
Dziękuję za komentarz. Wczoraj mnie naszła taka refleksja: Wiele teorii wydaje się bardzo słusznych przed pojawieniem się dziecka, po porodzie stają się tylko teoriami nie wartymi uwagi. – można cytować 🙂
Ja tam uważam, że macierzyństwo niczego nam nie umniejsza – to odnośnie ambicji, karier itd. A co do wkładu męża w opiekę – jest nieoceniony. Z własnego doświadczenia powiem, że teraz przy drugim dziecku nawet bardziej niż przy pierwszym 🙂
Dziękuję za komentarz. Przy drugim pewnie w ogóle się już nie boi mąż i żadna kupa mu nie straszna! Też uważam, że macierzyństwo w ostatecznym rozrachunku nie odbiera kariery, bo przecież to głównie ten pierwszy rok dziecka jest taki… sama nie wiem jak to dobrze ująć… Chodzi mi o to, że w pierwszym roku zazwyczaj jesteśmy trochę bardziej ograniczone potrzebami naszego dziecka ( co nie oznacza, że nie możemy z tego „ograniczenia” czerpać pełnymi garściami). Pójść do pracy nieco trudniej, gdy się karmi piersią niż gdy się tego nie robi:) a w tym mąż nas nie wyręczy…
ja już się nie mogę doczekać aż wrócę do pracy. na co dzień staram się cieszyć każdą chwilę i doceniać to co mam, zamiast tęsknić za tym, czego nie mam. ogólnie jest spoko, ale czasami chciałabym się wyspać. albo po prostu wyjść z domu bez kombinowania co by tu z dzieckiem zrobić 😉 macierzyństwo to dla mnie przede wszystkim koniec spontaniczności i całkowita odpowiedzialność za drugą istotę.
Dziękuję za komentarz. bardzo dobrze, że cieszysz się tym co jest, ja też się z tym pilnuję, bo później będzie tęsknota. Czasem mężowi zarzucam, że on za mało się cieszy tym co jest teraz, tylko marudzi:) a ta odpowiedzialność jest przerażająca… ale sami się zdecydowaliśmy:)
Macierzyństwo jest dla mnie czymś wielkim, naprawdę. Nie żałuję, że wypadłam z obiegu towarzysko-knajpianego. Za parę lat moje dziecko nie będzie już tak zależne ode mnie jak teraz, a wtedy zatęsknię za jej głośnymi całusami, przytulasami i tym, że mama jest absolutnym numerem 1.
Dziękuję za komentarz. Też obiegu knajpowego nie żałuję:) A jak moje dziecko przestanie widzieć we mnie superbohatera to robię kolejne haha
Dobry plan 🙂 A jak mnie uczyli na studiach „Dobry plan realizuje się sam”. ?
Funkcja planu jest to, że się go zmienia tak słyszalam 🙂
Fajny wpis 🙂 Dylematy też prawdziwe i typowe dla każdej mamy. Ja miałam macierzyński 4-miesięczny – jeszcze przed reformą. Nie zdążyłam wyjść z rytmu pracy i już do niej wróciłam. Sporo mnie omineło – ale czas spędzony razem poniekąd przez pracę – cenimy bardziej
Dziękuję za komentarz. 4 miesiące brzmią dla mnie strasznie. Co zrobiłaś z maluszkiem po tych 4 miesiącach? Przecież to maleństwo jeszcze! Niby narzekamy na nasz kraj, ale matki całkiem spoko mają (oczywiście jak mają umowę o pracę).
babcia 🙂 Zarówno jedną jak i drugą córą się zajęła 🙂 Bez jej pomocy byłoby bardzo ciężko. I mi i dzieciakom 🙂 A tak ja mogłam spokojnie pracować – bo wiedziałam że są w dorych rękach 🙂 Które darzą je taką samą miłością jak ja – jak nie większą 😀
Jestem mamą od 16 ponad lat. No cóż….zleciało. Mam już duże dzieci, które są już prawie samodzielne i nawet do Ameryki latają. Ale mam też małe… Więc jestem starą matką i jednocześnie młodą mamą. Wiele bym dała, żeby mieć choć chwilę dla siebie i na przykład, kiedy moja mała córka zaśnie – napić się w spokoju kawy, zamiast zasiadać przed laptopa, by napisać post. A praca….doskonale rozumiem Twoją tęsknotę. To takie trudne wybory. I fajnie, że mąż cię po południu wyręcza…mój aktualnie w delegacji. Ale….dajemy radę. Pozdrawiam 🙂
Dziękuję za komentarz. Mam nadzieję, że mąż już wrócił z delegacji i pozwolił wypić Ci kawusię w spokoju:)
Niestety to wieloletnia delegacja 🙂
Ja wróciłam po roku macierzyńskiego do pracy i właśnie mija mi rok jak pracuję. Nie powiem, będąc na macierzyńskim miałam dokładnie takie same myśli co Ty. Że siedzę w miejscu, a wszyscy poszli w pracy „do przodu”. Trzeba jednak trzymać się swojej ścieżki, przetłumaczyć sobie co jest ważne dla mnie w tej chwili i uświadomić sobie, że wcale nie zostałaś w tyle, nadal jedziesz, tylko po innym torze 🙂 A jak dziecko podrośnie to i Ty wskoczysz na zupełnie inny tor 🙂 Ja się nauczyłam, żeby przyjmować to co przynosi nam życie 🙂 Na wiele nie mamy wpływu, a z wielu może wyniknąć coś dobrego 🙂 🙂
dziękuję za komentarz. Ja aż tak bardzo nie czuję, że z obiegu wypadłam, bo wydaje mi się, że prze rok aż tyle w biznesie się nie zmieniło, a to, co się zmieniło szybko nadgonię, no bo bez przesady. Firmy nie zmieniają się z dnia na dzień, a często nawet nie zmieniają się z miesiąca na miesiąc. Chociaż może się mylę, bo jeszcze nie wróciłam do pracy, może wrócę, a tam całkiem inna firma 🙂 kto wie:)
Macierzyństwo nie jest łatwe. Przez pierwsze lata życia moich dzieci, ja po prostu zniknęłam. Nie było „JA”, były dzieci. Z pracy odeszłam po wychowawczym. Komuś po prostu oddałam swoje życie. Teraz powoli uczę się nim dzielić, a nie oddawać.
Dziękuję za komentarz. Trochę przykro, że na tyle lat zniknęłaś, oddałaś swoje życie, ale dobrze, że teraz wracasz!
Czasami miewam bardzo podobne odczucia – jakbym robiła jakiś ekstremalny szpagat nad przepaścią 😉 Po jednej stronie: dziecko, dom, rodzina – a po drugiej : praca, kariera, rozwój osobisty. Przyznam, że przez pierwsze dwa lata zupełnie nie mogłam tych dwóch rzeczy ze sobą połączyć. Teraz odradzam się jak feniks z popiołów 😉 – i z jednej strony jestem mamą na urlopie wychowawczym, a z drugiej kobietą, która dba o siebie, rozwija się, dorabia na freelansie i myśli nawet o założeniu własnej działalności. Czy się uda – czas pokaże 🙂
Dziękuję za komentarz. No szpagaty są trudne, ale i tak mam wrażenie, że nam, kobietą nieco lepiej wychodzą niż facetom:) Trzymam kciuki za Twoje biznesy 🙂 Ja w październiku kończę macierzyński i wracam do pracy, mam nadzieję, że młoda pokocha żłobek…
Macierzyństwo to trudna droga – trzeba na nowo poukładać sobie priorytety, zorganizować życie, czasem jest pięknie jak w bajce, a czasami chce się rzucić to wszystko i wtedy przychodzi do ciebie ta mała istotka, wyciąga brudne rączki i mówi „mama”, a tobie serce mięknie i wiesz, że rola matki to najlepsza rola w Twoim życiu
Dzięki za komentarz. Rola matki może i najlepsza, ale jak cholernie trudna… budzę się zlana zimnym potem w nocy na myśl ile jeszcze muszę ogarnąć, co zrobić by mojemu pypciolowi żyło się lepiej:) a jak pojawi się drugie to co ja zrobię? wariatką zostanę jak nic:)
bo najważniejsze oby to sobie wszystko w głowie poukładać:)
Dzięki za komentarz. Oj ja sobie układam od dzieciństwa i Ci powiem, że trudna sprawa:)
Bardzo fajny tekst:)) i widzę ze podobne podejście mamy
Dziękuję bardzo? zapraszam częściej ???
„chcę od życia wszystkiego i to wszystkiego na raz najlepiej” skąd ja to znam… Po kilku latach matkowania, nauczyłam się odpuszczać. Zwolniłam i jest mi dobrze z tym. Pozdrawiam 🙂
Ja się ciągle tego uczę ?
No mnie macierzyństwo zmienił bardzo- kiedyś kobieta idąca ścieżką kariery w międzynarodowym korpo, teraz- matka gotująca obiadki i ciesząca się każdą chwilą z dziećmi
Najważniejsze że Ty się dobrze czujesz i spełniasz się rodzinnie ??
Ja się ciągle uczę tego na nowo???
Bycie rodzicem to najwspanialsza przygoda, droga czasem pod górkę i nie zawsze usłana różami. Ja mam trójkę dzieci i – mimo, że czasami mam naprawdę dość – nie zrezygnowałabym z macierzyństwa 🙂
Trójka!!! Jesteś moim bohaterem!!!
Owszem małe dziecko owszem potrzebuje dużo uwagi, ale im będzie starsze tym jest lepiej.
hehe na to liczę;)
Dziękuję Ci za ten tekst! Będę tu wracać! Mam wrażenie, że czytam o sobie! Od 7 miesięcy jestem mamą. Kocham moją córeczkę nad życie. Nasz wspólny czas jest cudowny i niezastąpiony! Potrzebujemy siebie nawzajem jak powietrza. Nie wymieniłabym tych chwil na nic innego. Mam jednak wewnętrzną potrzebę na zrobienie czegoś dla siebie, rozwój osobisty, który pomoże mi w przyszłości wrócić do pracy, nie „wyskoczyć” z obiegu i wrócić szczęśliwa jako matka, ale i spełniona kobieta! Postanowiłam więc przeznaczyć drzemki małej na czas dla siebie – piszę bloga, uczę się angielskiego, by podnosić swoje umiejętności. Pomysłów mam wiele, tylko ta doba trochę krótka! Ale mam nadzieję, że dobra organizacja i tak jak w Twoim przypadku wspaniały mąż, który zajmuje się dzieckiem bym miała czas dla siebie to klucz do sukcesu!
Pozdrawiam i łączę się z Tobą w dylematach 😀
no mnie osobiście jeszcze bardzo by się przydał drugi pokój, bo my na kawalerce, więc nawet jak mąż się zajmuje to ciężko czasem się zabrać za rozwój… nie wiem jak Twoja mała ale moja już bardzo mało śpi w dzień, ale cóż – trzeba sobie radzić, żeby być szczęśliwą mamą, ale i fajną babeczką z klasą:) ściskam Ciebie i Ślicznotke 🙂
Cudowne podejście. Ja też wychodzę z założenia, że macierzyństwo nie pachnie lawendą i smakuje jak lukier. Raz czarno, raz biało. Że nie ma co planować, nie ma zakładać, że ma być zawsze tak, jak sobie to wyobrażamy. I takie nastawienie gwarantuje, że nie oszalejemy. W przeciwnym razie może nas nie starczyć do kolejnego tygodnia. Ściskam
no to, że nie ma, co planować tylko wyciskać maksymalnie czas wolny to była dla mnie najtrudniejsza lekcja… no ale niestety nie zaplanujesz z zegarkiem i kalendarzem kiedy dziecku przejdą problemy z brzuszkiem, kiedy zaczną wychodzić zęby, kiedy i na ile zaśnie…
Bardzo fajny artykuł. Miłość rodzicielska to coś więcej niż kariera. Sam to zrozumiałem jakiś czas temu.
no dzieciństwo malucha już nigdy nie wróci… a kariera? czymże jest kariera? chyba w każdej chwili można jakąś zrobić 🙂
Wbrew pozorom im więcej ma się na głowie, czy jak ty to opisujesz – im bardziej jest się rozciąganym w różnych kierunkach – tym lepiej umiemy się zorganizować. 😉
Jakbym czytała siebie z czasów kiedy mój pierwszy synuś miał kilka miesięcy…
Teraz ma już 12 lat i ciągle żałuję, że wtedy nie wzięłam urlopu wychowawczego (niestety macierzyński był wtedy mega krótki i już po 5 miesiącach musiałam wrócić do pracy)…
Przy drugim synku wiedziałam już co robić – zostałam z nim aż do 18 miesięcy i teraz zrobiłabym to samo.
Na rozwój zawsze jest czas, a te pierwsze miesiące życia dziecka niestety nigdy już nie wrócą – ciesz się więc nimi całą sobą… Pozdrawiam
u 5 miesięcy to mało, no ale cóż zrobić… dobrze, że teraz chociaz ten rok jest
Strategia „wszystkiego i to wszystkiego na raz” jest mi baaardzo dobrze znana 🙂 Zawsze się martwię, że kiedy przyjdzie ten moment na założenie rodziny ja po prostu oszaleję. Gdziekolwiek bym nie była zawsze mam poczucie, że gdzieś indziej dzieje się więcej i tam też mogłabym być 🙂
nie oszalejesz tylko zrobisz selekcję i wybierzesz to co ważne tak naprawdę;]