Matka matce wilkiem?

Kilka miesięcy po porodzie

Kilka miesięcy po porodzie byłam na spotkaniu ze znajomymi, z którymi ostatnio widziałam się jeszcze w trakcie ciąży. Grono znajomych poszerzyło się o nowe osoby i tak  od słowa do słowa zaczęła się rozmowa o porodzie. 

Oczywiście jako osoba, która przechodziła przez to nie tak dawno byłam prowodyrem tej dysputy. W pewnym momencie jedna ze znajomych stwierdziła: 

Ja tam dwójkę dzieci urodziłam i tak nie przeżywałam jak Ty. Pojechałam urodziłam i spoko.

Zamurowało mnie, odjęło mi mowę i poczułam się dosłownie jak największa pipa na świecie! Ależ ja żałuję, że tak mnie zamurowało i nie zapytałam jej, czy może już zapomniała (bo ma dzieci w gimnazjum), czy może miała to szczęście, że bólu nigdy nie odczuwa (wyższy poziom bólu), a może nie miała bóli krzyżowych? A może nikt po 17 godzinach wywoływania nie wciskał jej ssaka przez kanał rodny dwa razy? Chyba już nigdy się nie dowiem, bo nawet, gdy ją spotkam, to nie wylecę z zapytaniem: A w trakcie swoich porodów miałaś bóle krzyżowe i wywoływanie? 

Twarda sztuka

Zawsze uważałam się za dość twardą, do samego porodu miałam podejście zadaniowe, a na młodą czekałam z utęsknieniem i radością.  I co z tego? Poród i tak był straszny i nie zamierzam ściemniać, że było inaczej! Może jednak jestem największą pipą na świecie… ale jednak, gdy przyjdzie odpowiedni czas, zamierzam przeżyć kolejny poród (oczywiście każdego niemal dnia modlę się, żeby był łatwiejszy od pierwszego).

Nie o tytuł największej pipy jednak dzisiaj chodzi, tylko o krytykowanie i porównywanie tego, czego porównać, tak do końca, się nie da. Każda kobieta jest inna, każda ciąża jest inna, każdy poród! I ja naprawdę rozumiem, że człowiek chce się udzielić w dyskusji (też tak mam) i też czasem powiem głupotę i później żałuję, ale takie porównywanie jest dobijające.

Facet wie lepiej?

Zaskakujące, że na owym spotkaniu to facet (który przeżył porody z żoną) miał więcej wrażliwości niż kobieta, która też rodziła. Czasem zastanawiam się, czy te kobiety, które mówią, że poród był lajtowy kłamią, czy może wyparły to z pamięci, czy może po prostu faktycznie miały sympatyczny poród i połóg? Z drugiej strony nie można całe życie rozpamiętywać: O Boże jaki to ja miałam straszny poród, współczujcie mi wszystkie narody! I za tym nie jestem, ale gdy mnie ktoś zapyta to nie powiem, że było fajnie. Żyję, więc było do przeżycia. A na wspomnianym spotkaniu było mi po prostu bardzo przykro i poczułam się jak mięczak, który nie potrafi nawet dziecka wystrzelić w przerwie na lunch najlepiej.

Apel mięczaka

Jeżeli jesteś jedną z tych szczęściar, które miały fajny poród albo zapomniały, że miały fatalny albo bardzo Cię proszę nie porównuj swojego  porodu do porodu  innych kobiet! Pomyśl o najbardziej traumatycznym wydarzeniu w Twoim życiu i o tym, że ktoś by Ci powiedział: Nie rozumiem, co Ty tak to przeżywasz. Ja też to przeszłam i jest spoko. 

Być może jesteś perfekcjonistą, który jest okrutny dla samego siebie i dlatego też nie zauważasz okrucieństwa w osądzaniu innych, ale słowa mają moc. Nie warto ranić kogoś już przy pierwszym kontakcie. 

Zapraszam też do zapoznania się z wpisem:

Jak pierwsze dziecko zmienia relacje z partnerem?

Jak pierwsze dziecko zmienia relacje z partnerem?

 

 

25 Replies to “Matka matce wilkiem?”

  1. […] Generalnie jest całkiem prawdopodobne, że ja też miałabym problem z zostawieniem 5 tygodniowego dziecka pod opieką mojej mamy, ale nie zamierzam oceniać mamusi, która zostawi swoją pociechę pod okiem zaufanej osoby (która przecież ją wychowała), żeby się zrelaksować, bo czuję, że już nie daje rady. Czy nie jest to lepsze wyjście niż biczowanie samej siebie i udawanie robota, który wszystko robi sam i nigdy nie jest zmęczony, załamany? Trochę już o tym babskim ocenianiu pisałam w tekście: Matka matce wilkiem […]

  2. Rozkminy Tiny pisze:

    Rany, co to za tekst z tym przeżywaniem? Sama poród miałam dość szybki (7 godzin i po wszystkim) i mimo że bolesny (również te cudowne krzyżowe), bez szczególnych komplikacji, które miało tyle moich koleżanek… Nigdy nikomu nie powiedziałabym, że chyba trochę przesadza. Każdy ma inne ciało, inny próg bólu, inaczej reaguje na szpitalny personel. Po co porównywać? :p

  3. naszebabelkowo.blogspot.com pisze:

    Ja jestem mamą adopcyjną, więc nie rodziłam – i w sumie się z tego cieszę , bo ciąża i poród zawsze były dla mnie czymś absolutnie przerażającym i wyobrażałam to sobie jako wielki ból i jeszcze większą traumę. A cudzymi opiniami już dawno przestałam się przejmować – niezależnie od tego, czego one dotyczą 🙂

  4. Bebe Talent pisze:

    U nas też nie poszli zgodnie z planem. Młoda nie chciała wyjść i po 17h zakończyło się cc. Prawdopodobnie uznała, że skoro jej pokój jeszcze nie gotowy (byliśmy w trakcie urządzania mieszkania), to posiedzi dłużej u mamy.

  5. Hania Zawisza pisze:

    Kobiety takie są… Krytyka to ich drugie imię…

  6. Oj, znam i ja bóle krzyżowe 🙁 Też mi nie było fajnie. Przykro, że się spotkałaś z takim traktowaniem i to przez inną kobietę. I gdzie tu solidarność jajników?

  7. wesellerka pisze:

    Nie zachęcasz mnie do zajścia w ciążę, o nie! 😛 Chociaż na samą ciążę, to nawet się cieszę, ale poród… Uśpijcie mnie i dajcie znać już po!

  8. pani Mondro pisze:

    eh to tylko baba mogła powiedzieć, pewnie jestem uprzedzona albo po prostu mam doświadczenie z takimi typami… najgorszy tekst jaki w życiu usłyszałam to „i czego wyjesz?” po tym jak dowiedziałam się, że poroniłam… od własnej matki

  9. Mój poród był straszny i nie boję sie o tym mówić. Mała była bez wód 25h, ja całą noc przed porodem nie spałam ( bo w nocy mnie przyjmowali, badali i tak jakoś cała noc zeszła), bóle miałam okropne, trwało to w nieskończoność i koniec, końców musiałam mieć vacuum. Każdy z nas ma inny poziom bólu i może rzeczywiście jednych boli to mniej, ale nie ma co oceniać. Nie o to w tym wszystkim chodzi. My kobiety powinnyśmy się wspierać, a nie dobijać.

  10. Magda M. blog pisze:

    Ja nie wierzę, że poród może być lajtowy. Co prawda słyszałam różne historie. Rozumiem też, że ludzie są różni i mają różną odporność na ból. Ale do cholery przecież to MUSI masakrycznie boleć, nie bez powodu poród opisuje się jako jeden z największych bóli, jaki jest w stanie przeżyć człowiek. Wiem, sama przeżyłam, nikt mi kitu nie wciśnie.

  11. ludzie w ogóle nie powinni się porównywać, bo po pierwsze każdy jest inny, a po drugie to niczemu dobremu nie służy.

  12. ula mamonik.pl pisze:

    też miałam bóle krzyżowe. I to one dały mi najbardziej w kość. Przy obu córach się pojawiły – i to chyba norma. Że jak były raz – to kolejny raz sie pojawią. Sam poród do najmilszych rzeczy nie należy 🙂 Pamiętam jak z pierwsza córą (teraz 10 lat skończyła) o 10 rano lekarz mnie pocieszał że do 12 skończymy 🙂 Bardzo mnie zmobilizował tymi słowami 🙂 Nie wyobrażałam sobie kolejnych 2 godzin w tym stanie i ze skurczami. Jakbym mogła – wstałabym wtedy i mu przyłożyła 🙂 A efekt był taki że córa urodziła się 40 minut później. Koniecznie to doświadczenie chciałam mieć za sobą 😀

    • jejmosc.pl pisze:

      Ja od jednej pani słyszałam o tym, że przy jednym porodzie miała krzyżowe, a przy drugim nie, także wierzę, że nie będę mieć krzyzowych?

  13. Nina Nayeem pisze:

    Jestem szczesciara ktora miala szybki i nie az tak bolesny porod. W zyciu nie wpadla bym na pomysl aby komus kto rodzil 17 godzin powiedziec co tak przezywasz!!!! Matko jestes bohaterka!!! Zycze Ci aby kolejny trwal max 2h

  14. każda kobieta jest inna i historia każdego porodu jest inna. Każdą opowieść warto uszanować i zrozumieć. Jasne, z pewnością upływ czasu ma wpływ na postrzeganie przeżyć i pewnie za 10 lat też powiemy: a tam! Było źle, ale do przeżycia! 🙂 Szanujmy się babeczki 🙂

  15. Psycho Logika pisze:

    Z bólem tak to bywa,że każdy go odczuwa inaczej. I to raczej jest oczywiste,przynajmniej powinno być. Więc w tej sferze licytowanie się uważam za głupie,po prostu. Druga sprawa to też kwestia charakteru. Można mniej czuć ból a potrafić zrozumieć,ze ktoś to gorzej przechodził. Ale czasem ludzie lubią na siłę pokazać jacy są super,silni,wytrzymali. Niektórych to wręcz dowartościowuje,zwłaszcza,jeśli naprawdę było zupełnie inaczej niż mówią 😉

Leave a Reply